czwartek, 27 czerwca 2013

chmura się.

    Pogoda się skiepściła nareszcie. Człowiek już nie wytrzymywał tych upałów. Teraz jest przyjemnie, wilgotno a niekiedy super mokro. Wczoraj o godzinie 19.40 wymyśliłam sobie teren. Było pochmurnie, zimno, wietrznie i mokro a mimo wszystko bardzo przyjemnie. Jeszcze jakby były jakiekolwiek interesujące tereny we wsi Wiatowice i w otaczających tą wieś wsiach, byłoby fantastycznie. Nie no jest dobrze jest jedna ,,super'' droga i przejechanie jej galopem trwa w jedną i drugą stronę 15 minut, ale My szliśmy 30. Bo kamienie, bo błoto, bo woda, bo komary. Ale po żniwach się wyszaleje na Skolarusowych polach. Aaa wtedy będzie przerwa od ujeżdżalni i będzie tak cudownie się ścigać. Jutro ostatni egzamin i wakacje. Nic nie umiem, alleee jak umiem to też czasami nie zdaję. Istnieje więc prawdopodobieństwo że nie ucząc się zdam. Obiektyw nie ostrzy mi na ostatniej ogniskowej, nadal siedzi w Nim piasek. Nie mam czasu się Nim zaopiekować. A photoshop nie chcę mi się otwierać, więc moje życie jest najpiękniejsze. Wakacje zapowiadają się również uroczo dzięki pracy. Może uda mi się pojechać dwa razy na 3 dni. Ale po co jeździć na wakacje skoro ma się je całe życie....

poniedziałek, 24 czerwca 2013

twoje moje.

   Cieszę się że chociaż przez chwilę miałam raj na ziemi. Zdjęcie z raju. Przeglądając stare zdjęcia uśmiechać mi się chcę. Wszystko na nich jest takie inne niż teraz i inne niż przedtem. To chyba były wyjątkowe dni.

   Dziś porażka była blisko. Rozród zwierząt chciał mnie położyć na łopatki, na szczęście jestem za ciężka. Pogoda się skiepściła i bardzo mnie to cieszy. Upały same w sobie są męczące. Mimo nic nie robienia człowiek się męczy. Stałam się egoistką. Kiedyś pogoda była dla siana, dla pastwiska, dla sprzątania boksu, dla pracy. Teraz ma być dla mnie. Idealna temperatura to 23 stopnie, lekki wiatr i słońce. Najbardziej kocham słońce takie pomarańczowe jak pod wieczór.

niedziela, 23 czerwca 2013

sobie myślą.

     Czy myślą nie wiem, ale mówią na pewno.
Przez ostatnich kilka lat nauczyłam się jednego nie ważne co się zrobi inni (nie każdy) pomyśli i powie i tak to co chce. Dlatego nie zaprzeczam, nie tłumaczę się i nie mam własnej ideologii tłumaczącej moje decyzje. Szanuje (staram się) innych i wiem że mimo wszystko oni szanują mnie. Na pewno szanują mój czas nie mówiąc mi swoich przemyśleń na temat mojego życia. Jest to dla mnie ulga. Nie wiem co miałabym odpowiedzieć. Czasami jest tak że coś po prostu się dzieję. Nie szukam w Tym przyczyny. Przyczyn albo jest za dużo albo ich nie ma. Wszystko w moim życiu póki co jest ze sobą powiązane i rozwiązuje się dosyć szybko. Nie mam czasu zastanawiać się co by było gdyby i co będzie dlatego może to jest powód mojego szczęścia. Znajoma poszła kiedyś do jasnowidza. Powiedział jej podobnież prawdę i dużo na Tym zyskała. Można wierzyć lub nie. Mimo wszystko ja nie jestem taka odważna. Wole nie wiedzieć kiedy umrę, na co choruję, co to jest PGF2alfa. Obawiam się że czym mniej wiem to jestem bardziej szczęśliwa. I zawsze jak ktoś się mnie pyta ,, Co tam?'' to naprawdę jest mi głupio bo zawsze szczerze odpowiadam ,,dobrze''.
 Powód mojego szczęścia to może nie tylko nie wiedza...może to też brak ambicji na lepsze jutro. Martwię się moim rozumowaniem ,,jakoś to będzie, musi być''.
Cieszę się że Płomień się pogodził chociaż trochę z ujeżdżalnią, że ma zrobione kopyta, że są wyprzedaże w sklepach, że dobrze mi się pracuje na dorożce, że mogę w spokoju poleżeć sobie na łóżku z laptopem na kolanach i poczytać sobie re-volty i fejsbooki. I nawet miło mi że istnieje w Tym sztucznym świecie.
Nie wiem czy innym, ale mi nie zależy jak mówią, ważne że mówią? Tak to chyba ważne, mimo braku większych ambicji i szczęścia mimo wszystko a także braku orientalnej urody jestem zauważalna, może nie tyle ja co moje życie.
Płomień też jest zauważalny. ,,Zgrub'', ,,schudł'', ,,brudny'', ,,czysty''.
Za określeniem idzie przyczyna.
,,umyła go'' ,,śpij na gnoju'' ,, nie karmią go'' ,,nie karmili go''
Jest to fascynujące. Gdyby tak łatwo było znaleźć przyczynę w życiu niepowodzeń.
Najbardziej mnie bawi to że jestem taka sama, tak łatwo i szybko chcę znaleźć przyczynę.
Przy drodze stoi koń. Koń jest chudy. Wróć....chudy to złe określenie. Nie ważne. Wygląda dziwnie. Szczęście całej sytuacji jest takie że stoi przy drodze. Wszyscy mogą go ocenić. Co za tym idzie miejsce gdzie stoi, właścicielkę, weterynarza. Ocena liniowa ale broń boże w skali punktowej. Może taki koń po prostu dożywa swoich ostatnich dni w zielonym raju a większość (jestem o Tym przekonana że większość) uważa że jest zagłodzony. Pewne jest jedno ,,on tak ma''


środa, 19 czerwca 2013

stare widoki.



            
              I tak znowu inaczej mija mi czas. W Wiatowicach nic się nie zmieniło. Wszyscy się znają i kochają. Stare widoki są nadal pełne uroku. Najbardziej lubię jak widać góry, takie wysokie i ostre,a nie te leśne pipidówy. Widać też ukochaną łysą górę, która kiedyś była niczym partynice a teraz to zwykła duża łąka, która spełni swoje zadanie po żniwach. Obróciwszy się są jeszcze bardziej znane obrazki. Brzezie, jako punkt wycieczki do puszczy. Grodkowice i las do którego się wjeżdża i wyjeżdża prawie w Tym samym momencie. Najbardziej tęsknie jak popatrzę na zachód od Łysej. To tam był Cariotków i otaczające go piaszczyste drogi nad rabą. Na takie upały delikatny wietrzyk niczym bryza był prawdziwą ulgą.
      

  W niedzielę byliśmy na festynie w Wiatowicach. Cztery odważne konie wyruszyły na halterkach pod opieką swoich dobroczynnych właścicieli. To nie był zwykły teren. Każdy koń wyglądał wyjątkowo a Płomień był (uwaga uwaga) czysty! Nasze rumaki miały piękne ogony, które ,,wypełniły'' kwiaty. Pozwoliłam sobie wtrącić trochę różu do kolejnego dnia mojego jakże różowego życia. Więc do ogonów wtrąciły się różowe wstążeczki. Wypucowane poniaczki wywędrowały ze stajni aby iść czynić dobro. Dzieci rzuciły się na biedne niedokarmione koniki jak pumki z dzikiej krainy. ,,Ja chce Tego małego białego'' O! ktoś nazwał Siwego białym. ,, Ja chce Tego czarnego'' ,,a ja Tego brązowego Patrycji''...taaa niektóre konie są znane na wsi! Dzieci powybierały sobie konie a my dzieci ,, nie nie Ty jesteś za duża, Ty za mały, Ty za mokra (piana party)''
Po ciężkiej pracy pożywiłyśmy się kiełbaską a konie trawą. Wracając do stajni ogon Płomienia nie wyglądał już tak pięknie. Każdy miał dobry humor, każdego rumak sprawdził się w roli dzieciowoza i przynajmniej ja zdałam sobie sprawę że mamy fajną i zgraną ekipę w Naszej stajence. Mimo napotkanego mostku z wiaderek, błota i kamieni, a także szalonej sąsiadki i ,,jej'' drogi wróciłyśmy.
Po powrocie uzupełniłyśmy niedobory glukozy lodami i zimną kawą...
plotki, ploteczki:
Mamy piękną i równiutką a także zbronowaną ujeżdżalnię. Niestety nie przez traktora Toma ale ujdzie.
Pausia była wczoraj w terenie więc proszę jej nie namawiać przez kolejne pół roku. Ostro trenowałyśmy do rajdu.
Zrobiłam aż dwa kopyta i mam zamiar zrobić kolejne dwa, więc proszę mnie nie namawiać przez kolejne 3 msc do Tej czynności!
Przyszło mi nowe musli i jest w różowym opakowaniu! Umieram ze szczęścia.

niedziela, 9 czerwca 2013

stare ,,śmieci''

Bywa i tak w życiu że trzeba podjąć szybkie decyzję. Czasami życie podejmuję decyzję za Nas.
Wróciliśmy z Siwym do pensjonatu. Szczęście w nieszczęściu. Mam o wiele więcej czasu i o wiele mniej obowiązków. Głowa taka bardziej lekka się zdaję. Reakcje ludzi zupełnie inne niż się spodziewałam. Bardzo mnie to cieszy, bo spodziewałam się swego rodzaju publicznego upokorzenia. Na szczęście w Tym świecie nic nie jest publiczne a wszystko za plecami, więc tematu nie ma.
Nigdy nie żałowałam decyzji więc i tej ponad rok temu podjętej nie żałuje. Czas w Cariotkowie wiele mnie nauczył. Płomień też wiele zyskał, chociażby przytył i spędzał beztrosko dni na łąkach.
Pewnie, że miało być inaczej, dłużej i swojsko i dalej u siebie.
Ale nie ma co się smucić, ze wsi jesteś na wieś wrócisz.
Dzień przeprowadzki był dość szybki. Wiele osób pomogło. Dzięki Adze i jej super przyczepce obyło się bez zbędnych problemów.
Pensjonat pod rozbrykanym Carrot stickiem przyjął Nas tak jakbyśmy wracali po 3 dniach a nie po 3 latach. Płomień bardzo szybko się zaklimatyzował. Zaskoczyło mnie to, ale również bardzo ucieszyło. Śpię spokojnie, bo wiem że jest mu tak jak w domu. Z bonusem w postaci ujeżdżalni i większej ilości kolegów.Byliśmy już dwa razy w terenie. W samotnym terenie koń zachowywał się tak jak w domu. Pamiętał ścieżki, nic nie było dla Niego zaskoczeniem. Wczorajszy teren to już była odmiana. Inne konie. Proszę państwa ile mój koń ma energii i chęci galopowania, aż mi się serce cieszy. Seniorem nie mogę go nazwać.